Nowy mistrz(?) Max Emilian Verstappen

Ostatnio modyfikowany 2 lata temu przez Marcin Błażejowski.

Finał sezonu 2021 dobiegł końca. A ja – choć z braku czasu nie pisałem od ponad roku(!) – tym razem postanowiłem się podzielić swoimi odczuciami dotyczącymi wydarzeń z 12 grudnia 2021.

Embed from Getty Images

Rzecz podstawowa – tak, Verstappen wygrał wyścig, i tak – zdobył tytuł. Ale dla mnie nie jest mistrzem, a już na pewno świata. Dlaczego? Kilka kwestii.

Trzy powody, dla których Verstappen nie jest dla mnie mistrzem

Red Bull Racing

RBR robi fantastyczną rzecz dla F1: szkoli kierowców (choć oczywiście nie za darmo, ale przecież tak to działa). Wystawia dwa zespoły, z których jeden z definicji jest juniorskim. I to jest coś, za co bardzo, ale to bardzo jestem im wdzięczny. Jest jednak ciemna strona RBR, która nazywa się Helmut Marko. Szara eminencja zespołu, mistrz świata w hipokryzji oraz – co najgorsze – rzeczywisty decydent i zawiadowca zespołu.

Helmut Marko i boskie dzieci RBR

Helmut Marko zarządza nie tylko strategią, ale także polityką i działalnością operacyjną RBR. Jako dyrektora wyścigowego zatrudnił Christiana Hornera i wiedział dokładnie, kogo zatrudnia. Wiedział, że Horner nigdy, ale to przenigdy nie zakwestionuje stanowiska Marko. A ten robi rzeczy nie tylko niezgodne z zasadami F1, ale także jej duchem. Najlepszym tego przykładem było wieloletnie idealizowanie Vettela, który – jak to kiedyś powiedział Adrian Sutil – naprawdę uwierzył, że jest jakąś gwiazdą. Apogeum ubezwłasnowolnienia Hornera była słynna sprawa „Multi 21” (https://youtu.be/jU_G4fEpaCQ). Wówczas Horner powinien – jak zresztą zapowiadał – zawiesić Vettela za niesubordynację. Ale na to nie pozwolił Marko, czym ostatecznie upokorzył Hornera. Jednocześnie podpisał wyrok na Vettela, niszcząc mu de facto karierę. Od tego bowiem momentu VET uważał się za boskie dziecko, któremu włos z głowy nie spadnie. Gdzie teraz jest Vettel – wszyscy wiemy. Co to wszystko ma wspólnego z VER?

Max Verstappen i jego megalomania

Max Verstappen na dzień przed finałem sezonu 2021 stwierdził: „Hamilton to inny typ kierowcy niż ja. Jest mniej agresywny. Nie wie, w jaki sposób ścigać się, tak jak ja to robię. Nie mogę go za to winić, bo on po prostu nigdy nie był w stanie nauczyć się takiego stylu jazdy. Ja czerpałem lekcje od mojego ojca”. O możliwościach Josa jako kierowcy nie będę pisał, bo wszyscy, którzy pamiętają jego występy w F1 wiedzą, że jego talent mieścił się gdzieś pomiędzy możliwościami Mazepina a Sirotkina. Przez lata nie byłem fanem Hamiltona z tych samych powodów, dla których teraz nie jestem fanem Verstappena. Ale skoro VER powiedział, ze HAM nie wie co to agresywny styl, to niech popatrzy jak w 2007 roku Hamilton zaatakował Räikkönena w pierwszym zakręcie toru Monza. Szczególnie zaś niech zwróci uwagę na to gdzie i jak HAM hamował, aby nie doprowadzić do wypadku.

Styl na Maksa, czyli zamykam oczy i jadę

Gdyby Verstappen potrafił atakować w pierwszym zakręcie Monzy, być może finał sezonu 2021 wyglądałby inaczej. Najwyraźniej bowiem pomylił on agresywną jazdę z brawurą i głupotą – jakże charakterystyczną dla młodych kierowców. Problemem jest to, że ktoś kiedyś pozwolił mu wsiąść za kierownicę samochodu F1 w wieku zaledwie 17 lat. To – podobnie jak niegdyś Hamiltona, a później Vettela – ukształtowało go jako niebywałego aroganta, który zapomina o tym, że nie jest sam na torze. I właśnie za tą niespotykaną arogancję, butę i brak rozsądku na torze u Verstappena winię Helmuta Marko. Czyli w istocie cały RBR. Jeśli więc VER chce wylądować na ścianie i postradać życie – proszę bardzo. Ale niech nie naraża innych zawodników na dodatkowe niebezpieczeństwo. No ale jak ktoś daje kierownicę samochodu F1 17-to latkowi… Dla przypomnienia: 2007 był pierwszym sezonem Hamiltona w F1.

Sędziowie

To jest największy problem nie tylko samych wyników z 12 grudnia, ale sytuacji w F1 generalnie.
Po pierwsze, zmieniają się z wyścigu na wyścig, co jednak samo w sobie nie jest złe. Niestety, niestałość zespołu sędziowskiego powoduje, że jest on przez to mniej odporny na presję ze strony kierowców i zespołów. To dlatego właśnie połamali przepisy pod koniec wyścigu, gdyż nie byli się w stanie oprzeć presji ze strony RBR. Niestety, przez to finał sezonu 2021 zakończył się skandalem.
Po drugie, od lat brakuje w sędziowaniu konsekwencji. Najlepszy przykład to zakaz wyprzedzania podczas neutralizacji. Ten przepis jest nie tylko martwy, ale brak jego stosowania doprowadził m.in. do tak kuriozalnych sytuacji jak kolizja Hamiltona i Vettela w Baku w 2017. To samo dotyczy zakazu przekraczania ograniczeń toru czy wielokrotnej zmiany kierunku jazdy podczas obrony pozycji.
Po trzecie, niestety w stawce są kierowcy płacący. Jestem przekonany, że pobłażliwość sędziów wobec np. Pereza, Nakajimy czy Mazepina wynika tylko z tego, że ich sponsorzy wykładają ogromne sumy na starty swoich pupilków. Ba, nawet czasami kupują im całe zespoły. W efekcie sędziowie boją się zrobić porządek z takimi zawodnikami, bo mają z tyłu głowy, że za chwile odbiorą telefon z FIA z informacją: więcej w F1 nie sędziujesz.

FIA

Finał sezonu 2021 za nami, ale federacja działa w najlepsze. Świeżo upieczony prezydent federacji, były znakomity kierowca rajdowy Mohammed ben Sulayem właśnie powiedział, że rozważa karę dla Hamiltona za absencję na czwartkowej gali FIA. Jednocześnie federacja zapowiedziała, że przeprowadzi wnikliwe śledztwo w sprawie wydarzeń z ostatnich okrążeń finałowego wyścigu 2021 tak, aby w przyszłości podobne nie miało miejsca. Czyli FIA a priori przyznało, że decyzje sędziów nie były zgodne z przepisami. Skoro tak, to kwestionowanie ostatecznego rozstrzygnięcia przez zespół Mercedes i samego Hamiltona wydaje się uzasadnione.
To nie pierwszy raz, kiedy FIA jednocześnie kłamie i mówi prawdę (lub jak kto woli ma ciastko i zjadła ciastko). Nie będę już wracał do tak zamierzchłych czasów jak kolizja Senny i Prosta na Suzuce w 1989 i odebranie Sennie tytułu z jednoczesnym zawieszeniem na pół roku. Przecież dwa lata temu, po zastrzeżeniach dotyczących silnika samochodów Ferrari z 2019, FIA także przeprowadziła śledztwo. Jego wyniki oczywiście zostały utajnione, a do publicznej wiadomości podano, że silnik Ferrari nie był nieregulaminowy. Jednocześnie – począwszy do sezonu 2020 – zakazano Ferrari stosowania tej jednostki zmuszając zespół do jej wycofania, co spowodowało drastyczny spadek wyników. To zaraz, jak to jest: nie był nielegalny i jednocześnie nie wolno go dalej stosować? Cała FIA…

Finał sezonu 2021: jak to się wszystko skończy?

Odpowiedź jest prosta: źle. Jeżeli FIA ukarze Hamiltona, to ten skończy karierę. Jeżeli wyniki śledztwa wskażą na nieprawidłowe decyzje sędziów (o ile raport nie zostanie utajniony), to nie tylko Hamilton będzie miał uzasadnione – i oficjalne – powody do kwestionowania rozstrzygnięć z Abu Dhabi. To może być dodatkowy argument dla rady nadzorczej firmy Mercedes (czyli przedstawicieli jej właścicieli) za częściowym lub całkowitym wycofaniem się z F1. Tak czy inaczej, wiele osób – w tym ja – będzie kwestionować mistrzostwo Verstappena. Szczególnie, że jako kolejne boskie dziecko Helmuta Marko potrzebował aż 7(!) sezonów na to, aby realnie walczyć o tytuł. Tyle samo lat zajęło to Kimiemu Räikkönenowi, choć w trzecim sezonie startów był już wicemistrzem. Fernando Alonso potrzebował 5 lat na zdobycie tytułu, Sebastianowi Vettelowi zajęło to 4 lata, a Hamiltonowi… dwa. Przy czym w pierwszym sezonie postradał szanse na mistrzostwo tylko i wyłącznie na własne życzenie.

P.S.

Właśnie czytam, że RBR grozi wycofaniem się z F1, a Helmut Marko powiedział: „Popełniono wiele błędów w sezonie 2021, podjęto niegodne decyzje i na pewno trzeba to zmienić. Mamy nowego prezydenta FIA i powinien od tego zacząć pracę”. To już nie jest hipokryzja, to fanatyzm. Mam nadzieję, że RBR zostanie i dalej będzie dostarczać nam wiele emocji. Jednak dla dobra wszystkich – także i Maksa Verstappena – dobrze by było, aby Helmut Marko odszedł na emeryturę.