Tryb kwalifikacyjny w silnikach samochodów Formuły 1 zakazany od GP Włoch 2020 – to bardzo niemądre

Ostatnio modyfikowany 4 lata temu przez Marcin Błażejowski.

Stało się – tryb kwalifikacyjny w silnikach samochodów Formuły 1 zakazany od Grand Prix Włoch 2020. Pierwotnie ten zakaz miał być wprowadzony wraz z rozpoczęciem sezonu 2021, o czym pisałem wcześniej. Niestety, zwlekanie zespołu Mercedes w podpisaniu umowy Concorde oraz lobbing Red Bull Racing mają finał już w 2020 na Monzy. O ile jednak ta pierwsza sprawa to czysta polityka i strategia FIA w postępowaniu z zespołami, to ta druga nie wygląda dobrze. Dlaczego? Otóż szara eminencja ekipy Red Bull Racing, czyli dr Helmut Marko, z rozbrajającą szczerością przyznał, że ,,The abolition of the qualifying mode is essential for us”.

Tryb kwalifikacyjny w silnikach zakazany
Źródło: www.dreamstime.com

W co gra Red Bull Racing?

Znaczenie zakazu dla RBR jest oczywiste – Max Verstappen ma teraz większe szanse na zdobycie pole position. Jednak tłumaczenie przez RBR ,,dlaczego?” to dla nich takie ważne jest zadziwiające. Otóż pan Helmut Marko mówi tak: ,,For example, the flexibility of the wings was changed weekend after weekend, not to mention the double diffuser”. I kolejny już raz w swojej karierze Helmut Marko mija się z prawdą. Otóż kwestia potencjalnie nielegalnej elastyczności przednich skrzydeł w samochodach Red Bull Racing wynikała wprost z obowiązujących przepisów. Wtedy sam Adrian Newey przyznał, że zgodnie z regulacjami skrzydła nie mogą zachowywać się nieliniowo ze względu na przyłożony docisk. W skrócie: dwukrotnie większe ugięcie skrzydła musi wynikać z przyłożenia dwukrotnie większej siły. FIA testowała, nawet zmodyfikowała procedurę testową. I nic. Red Bull Racing jeździł i wygrywał dalej, a Sebastian Vettel zdobywał kolejne tytuły mistrzowskie. Osobliwa dwoistość postrzegania rzeczywistości.

W co gra FIA?

Rozumiem politykę FIA, ale tłumaczenie uważam za pokrętne. Nie jest bowiem prawdą, że wprowadzenie zakazu trybu kwalifikacyjnego zmieni cokolwiek w układzie sił. Więcej, dokładne wyliczenia strat Mercedesa sugerują zwolnienie o 0,6-0,7 sekundy na okrążeniu. Jakie ma to znaczenie dla sobotnich wyników, skoro nawet VER często tracił znacznie więcej? Wydaje mi się, że to jedynie ukłon w kierunku mniejszych zespołów, które łudzą się, że dzięki zakazowi nie będą aż tak źle wyglądały na tle Mercedesa. Zastanówmy się jednak na sensem Formuły 1 i logiką jej rywalizacji. F1 postawiła spore bariery wejścia dla potencjalnie zainteresowanych, zatem ich spełnienie jest warunkiem koniecznym dla chcących brać udział w wyścigach. To zespoły z końca stawki powinny same podnosić swój poziom techniczny i sportowy. Dzięki temu dostajemy prawdziwy postęp, a nie sztucznie wymuszone ,,zbliżenie” do najlepszych. Bo pamiętajmy – Mercedes i tak pozostanie dominatorem, choć przez moment nie będzie to widoczne w czasach z kwalifikacji.

A jak to powinno wyglądać?

Od zawsze mówiło się o tym, że Formula 1 ma być polem doświadczalnym dla producentów. Skoro tak, to potrzebna jest im wolność w konstruowaniu oraz testowaniu, a nie kolejne zakazy. Nie jest bowiem zadaniem władz Formuły 1 i/lub FIA dbanie o wyrównywanie różnic pomiędzy poszczególnymi ekipami. Rozumiem przy tym stanowisko redaktora Mikołaja Sokoła w sprawie wyrównywania poziomu w Formule 1, jednak diametralnie się z Nim nie zgadzam w kwestii sposobu zmniejszenia różnic między ekipami.

Jedynym naprawdę skutecznym sposobem na trwałe zmniejszenie różnic między ekipami to uwolnienie rozwoju samochodów, zezwolenie na testowanie w trakcie sezonu oraz wprowadzenie kolejnych dostawców opon. Przy czym testy w trakcie sezonu wcale nie muszą oznaczać wzrostu kosztów, którego tak boją się władze Formuły 1.

Format testów

Testować można w poniedziałki po wyścigu lub – co nawet lepsze – w czwartki przed wyścigiem. Na pewno nie zwiększy to znacząco koszów logistyki (bo jedynie trzeba wydłużyć kwaterowanie dla pracowników o jeden dzień), a pozwoli na sprawdzanie nowych pomysłów. Ktoś zaraz powie: ale przecież zespoły spalą więcej paliwa, zużyją więcej opon oraz części do swoich bolidów. Owszem, tak będzie. Ale w zamian przestaną inwestować pieniądze w tunele aerodynamiczne i symulatory. A jak wiemy szczególnie te pierwsze do tanich nie należą. I chciałbym, aby to wybrzmiało jednoznacznie: nie ma obowiązku startowania w Formule 1. Jeśli kogoś nie stać, to niech idzie do innych serii wyścigowych. Dla mnie ciekawsze będzie oglądanie trzech samochodów Mercedesa, Red Bulla czy Ferrari na torze, zamiast HRT czy Marussia. Z resztą, gdyby to chodziło o pieniądze, to Virgin Racing byłby w czołówce Formuły 1. Wszak Sir Richard Branson na brak środków raczej nie narzeka.

Dostawcy opon

Mało kto już chyba pamięta, że kiedyś w Formule 1 obecny był Goodyear. I to z jakimi wynikami!!! Naprawdę dla nas – kibiców i użytkowników samochodów cywilnych, najlepsze co może się zdarzyć to konkurencja. Bo ona napędza prawdziwy postęp, co w długim okresie prowadzi do zmniejszenia kosztów dla wszystkich. Skrajną głupotą jest zatem prawo do dostarczania opon tylko przez jednego producenta. To strata dla widowiska i całej branży oponiarskiej.

Naprawdę, lepiej to właśnie tak zorganizować niż ogłaszać, że nagle tryb kwalifikacyjny w silnikach Formuły 1 jest zakazany.

Podsumowanie

W Formule 1 musi być ciekawie. Aby to osiągnąć, musi być zacięta rywalizacja na torze i poza nim: w fabrykach, biurach konstruktorów i dostawców komponentów. Jeśli chcemy zmniejszyć różnice między najsłabszymi i najlepszymi zespołami w F1, to dajmy szczególnie tym pierwszym przestrzeń do rozwoju. Wprowadzając kolejne obostrzenia na chwilę zmniejszymy różnice, ale to będzie tylko zaciemnienie obrazu. Prawda bowiem i tak wyjdzie po czasie. Dodatkowo, wprowadzając kolejne zakazy, władze Formuły 1 jedynie zmuszają zespoły do ich obchodzenia. Przykładem niech tu będzie to uginające się skrzydło Red Bull Racing. Pomimo tego, że testy nie wskazywały na łamanie przepisów przez RBR, to zespoły spekulowały, że być może Red Bull opracował jakiś nowy materiał, którego charakterystyka pozwala na przejście testów i uzyskanie nielegalnej giętkości podczas wyścigów. FIA delegalizuje tryb kwalifikacyjny w silnikach samochodów Formuły 1 zakazany od Grand Prix Włoch 2020. Nie bądźmy naiwni, to nic nie da.

Marcin